PROJEKT - DZIECINSTWO

Idź do spisu treści

Menu główne:

Kilka słów o projekcie…
 Projekt ukierunkowany był na wzajemne pogłębienie wiedzy na temat kultury i obyczajów oraz ewentualne wyzbycie się uprzedzeń oraz funkcjonujących w społeczeństwie stereotypów przez dziewczęta od 15 do 18 roku życia będące wychowankami placówek resocjalizacyjnych z Polski (Młodzieżowe Centrum Edukacji i Readaptacji Społecznej w Goniądzu) i Litwy (Vilniaus Vaikų Socializacijos Centras, Kauno vaikų socializacijos centras Saulutė). Założeniem szeroko rozumianej integracji młodzieży zagrożonej wykluczeniem społecznym było przeprowadzenie zajęć ukazujących wielowymiarowy aspekt dzieciństwa przy użyciu różnych środków artystycznego i multimedialnego wyrazu. Uszyte lalki i misie, stworzone zabawki „slow toys”, ilustrowana książka z bajkami, wielkoformatowa gra planszowa, a tak˙ze wytworzone elementy sztuki współczesnej- street art w formie grafti oraz muralu, w różny, czasem niekonwencjonalny sposób zobrazowały ideę szczęśliwego dzieciństwa. Projekt zakładał także kształtowanie kompetencji rodzicielskich, poprzez włączenie w jego działania dwóch symulatorów- Real Care Baby-Kubusia oraz Zuzi - wiernych kopii trzymiesięcznego dziecka. Celem pośrednim, wynikającym z realizacji poprzednich projektów była kontynuacja działań nastawionych na dalszą wzajemną edukację międzykulturową, a także promowanie idei tej współpracy w środowiskach lokalnych, w których funkcjonują zaangażowane w projekt ośrodki. Realizacji tychże celów posłużyły zajęcia artystyczne, o charakterze integracyjnym oraz międzykulturowym, a także liczne zabawy nastawione na wzajemne poznanie się i zaakceptowanie różnic kulturowych.

Od samego początku ….
Chociaż pogoda niezbyt dopisywała z uśmiechem na twarzy i ogromną niecierpliwością wypatrywałyśmy swoich koleżanek z Litwy. Towarzyszyła nam także odrobina obawy przemieszanej z ciekawością. Żadna z nas wcześniej nie miała kontaktu z mieszkańcami Litwy. Prawdę mówiąc, obca była nam również kultura i tradycja tego kraju. Mimo tego, że zdawałyśmy sobie sprawę z pewnych podobieństw kulturowych - różne wyobrażenia tkwiły w naszych głowach… Jak się później okazało dziewczęta z Litwy, przekraczając granice Polski miały podobne odczucia.

Gry i zabawy integracyjne
W ramach integracji oraz lepszego poznania się uczestniczyłyśmy w wielu grach i zabawach. Pomimo niesprzyjającej pogody humory wszystkim dopisywały. Nie przeszkadzał nam deszcz, czy wiatr… „BAWMY SIĘ”- tak brzmiało hasło przewodnie pierwszego dnia naszego projektu!


Grunt to dobra zabawa…
Dzięki wspólnym grom i zabawom została przełamana nieśmiałość dziewcząt. Poczuły się one pewniejsze siebie, bardziej otwarte oraz odważne. Zabawy integracyjne były wstępem do dalszej współpracy zespołowej. Dziewczęta bawiąc się i śmiejąc poznawały się, współdziałały, jednocześnie wyrabiając w sobie poczucie zbiorowej odpowiedzialności za realizację poszczególnych zadań.
Efekty skutecznej integracji szybko stały się widoczne. Stopniowo zanikała charakterystyczna dla ludzkiej natury potrzeba egoistycznych dążeń. Postawy ukierunkowane na „JA” zwracały się w kierunku działań na rzecz grupy. Zaczęło liczyć się „MY”.

„Pokonać smoka”- podpisanie kontraktu wzajemnej współpracy

Po wspólnych grach i zabawach integracyjnych przyszedł czas na uroczyste podpisanie kontraktu wzajemnej współpracy. Każda z dziewcząt kształtem własnej dłoni przypieczętowała zasady zawarte w kontrakcie.  Zadanie polegało na odrysowaniu własnej dłoni na kolorowym papierze, wycięciu jej oraz podpisaniu własnym imieniem. Po tym wszystkim, nie pozostało nic innego jak oswoić smoka. Inaczej mówiąc, przełamać swoje lęki i obawy oraz nastroić się do wspólnej pracy i zabawy. „Smocze” zasady naszego projektu
• Mówimy zawsze w swoim imieniu;
• Uważnie słuchamy wypowiedzi innych osób;
• Nie przerywamy wypowiedzi innych osób;
• Nie oceniamy wypowiedzi innych osób;
• Szanujemy swój czas i innych;
• Nie krytykujemy innych osób za to kim są lub jak wyglądają;
• Mówimy tyle, ile chcemy aby grupa o nas wiedziała;
• Działania podejmujemy z nastawieniem na współpracę;
• Jesteśmy tolerancyjne i życzliwe wobec siebie.

Polsko-litewski wieczór kulturowy pod hasłem „Pokonać odległość”
Uczestnicząc w projekcie chciałyśmy poznać zwyczaje oraz tradycje naszych partnerów. Stało się to możliwe dzięki zorganizowaniu wieczoru poświęconego na wzajemne poznanie swoich kultur. Nawzajem przedstawiliśmy prezentacje na temat swojego kraju.Nie obyło się też bez zaciętych dyskusji na temat podobieństw i różnic naszych kultur, tradycji i zwyczajów. Zdawaliśmy sprawę, iż odległość pomiędzy nami nie jest duża, bowiem tak naprawdę od siebie dzieliły nas zaledwie 250 kilometrów. To tłumaczyło wielość podobieństw pomiędzy nami.

Muzyka i taniec łagodzą obyczaje
Miałyśmy także okazję wprowadzić kilka zabaw, które nawiązywały do zwyczajów i tradycji obchodzenia, co poniektórych świąt zarówno w Polsce, jak i na Litwie. Skupiliśmy się między innymi na zwyczajach andrzejkowych i weselnych.

Przez żołądek do serca, czyli kulinarna podróż po Litwie i Polsce
Mówi się, że droga do serca prowadzi przez żołądek. Czy rzeczywiście? Tę starą prawdę postanowiliśmy sprawdzić w naszym projekcie. Podczas polsko-litewskiego wieczoru kulturowego przygotowaliśmy stoiska z naszymi regionalnymi i tradycyjnymi potrawami oraz przekąskami. Na stołach grupy litewskiej pojawił się miedzy innymi kindziuk i skilandis. Są to bardzo twarde wędliny suszone bądź wędzone. Nie zabrakło też cepelin z nadzieniem mięsnym, różnorodnych serów oraz charakterystycznego dla Litwy ciemnego, kminkowego chleba. Przysmaki litewskie można było popijać podpiwkiem, czyli naturalnym kwasem chlebowym. Schłodzony– smakował wyśmienicie.Natomiast na stołach naszej grupy zagościł między innymi bigos, babka i kiszka ziemniaczana. Oprócz tego grupę litewską poczęstowaliśmy różnymi wędlinami i pasztetami, głównie z dziczyzny. W naszym regionie są one bardzo popularne. Nie mogło zabraknąć też naszych regionalnych, słodkich wypieków- sernika oraz ciasta z jabłkami i kruszonką. Nie zapomnieliśmy też o prawdziwych słodkościach– naszych tradycyjnych Raczkach, Kukułkach, czy też Michałkach.Degustując potrawy zdaliśmy sobie sprawę, iż tak naprawdę nasze kuchnie są do siebie bardzo podobne. Zarówno Polacy, jak i Litwini przyrządzają wiele potraw, które są do siebie podobne– bigosy z dodatkiem grzybów lub suszonych śliwek, różnego rodzaju pierogi oraz dania ziemniaczane w postaci kiszek, babek, klusek czy też placków.Kuchnia polska i litewska nie należy może do zbyt wyszukanych, ale to nie znaczy, że brakuje im smacznych dań. Przeciwnie, są to kuchnie bogate, a Litwini i Polacy słyną z gościnności, więc będąc ich gośćmi można liczyć na suto zastawione stoły.

Tolerancja ponad wszystko
„Tacy sami, a ściana między nami” – tak brzmią słowa jednej z piosenek zespołu Lady Pank. Ale cóż mogą znaczyć te słowa? Wszyscy z głębokim namysłem spoglądają na siebie… Od tego wszystkiego się zaczęło- mówi Ania, jedna z uczestniczek projektu.W ramach akcji pod hasłem „Różni, a równi, czyli tolerancja ponad wszystko” odwie-dziłyśmy Ośrodek Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczy w Downa¬rach, jedyną pla-cówkę w powie¬cie moniec¬kim zapewniającą kilkugodzinną opiekę, tera¬pię oraz zaję¬cia szkolne dzie¬ciom i doro¬słym do dwu¬dzie¬stego pią¬tego roku życia z upo¬śle¬dze¬niem umysłowym. Czytając bajki naszym nieco „innym” przyjaciołom, bawiąc i opiekując się nimi chciałyśmy wyrazić swój szacunek względem osób niepełnosprawnych. Użyte przez nas słowo „innym” jest zabiegiem celowym, mającym zmusić czytelnika do refleksji nad sensem tego słowa. Inny… czy musi oznaczać gorszy? A może warto pójść w innym kierunku… Inny- to ktoś wyjątkowy, niepowtarzalny. To ktoś, kto pomimo swej odmienności zasługuje na nasz szacunek i zrozumienie. To ktoś- kto, jak każdy „przeciętny” człowiek zasługuje na godne i szczęśliwe życie.

Przeprowadzona przez nas akcja skłoniła nas do refleksji nad ogólnym pojęciem tolerancji. Podczas „burzy mózgów” padły różne skojarzenia odnośnie tego słowa- akceptacja, poszanowanie, zrozumienie, czy też szacunek. Składając nasze myśli w całość, wspólnie uznałyśmy, iż tolerować drugiego człowieka to nic innego jak okazywać mu szacunek, wyrozumiałość oraz zrozumienie dla jego odmienności.
        • „Nie róbmy podziałów na tych lepszych i tych gorszych. Każdy z nas ma prawo do godnego życia. Znajdźmy w sobie tolerancję”.
        • „Spójrz na łąkę i różnorodność kwiatów na niej rosnących, na piękno motyli w rozmaitych kolorach tęczy… Wsłuchaj się w głosy żyjątek, które w symbiozie tworzą magiczną muzykę dla duszy… To właśnie jest cud tolerancji…”.
        • „… Tolerancja jest harmonią w różnorodności. To nie tylko moralny obowiązek, ale także prawny i polityczny warunek. Tolerancja – wartość, która czyni możliwym pokój – przyczynia się do zastąpienia kultury wojny kulturą pokoju".
        • „Tolerancja nie polega na odwracaniu oczu od odmienności. Poza tym nikt nie potrzebuje przyzwolenia od innych na bycie sobą”.
        • „Uważne słuchanie i chęć wysłuchania drugiej osoby są podstawą zrozumienia i tolerancji”.

Tolerancja to temat, który nie traci na aktualności. Jest to temat poniekąd abstrakcyjny, dopóki nie przekłada się na żywych ludzi. Każdy z nas może odpowiedzieć na pytanie: Czy jestem osobą tolerancyjną? wyłącznie poprzez kontakt z osobami wyglądającymi na pozór inaczej, pochodzącymi z innych krajów, różniących się od nas samych kulturą, stylem życia, czy tez ubiorem.

Wywiad z Panem Abdulem Nyale (Kenia)
- Czy czuje się Pan dobrze w Polsce? Czuję się w Polsce bardzo komfortowo, jest słonecznie, więc pogoda jest dla mnie bardzo dobra i przede wszystkim nie ma śniegu (uśmiech);
- Czy uważa Pan, że mieszkańcy Goniądza są tolerancyjni? Mieszkańcy Goniądza są bardzo przyjaźni. Do tej pory nie spotkałem się z żadnymi przejawami dyskryminacji i rasizmu.
- Czy chciałby zamieszkać Pan w Polsce na stałe? Tak, ponieważ tutaj mieszka moja żona (uśmiecha się).

Wywiad z Panią Olgą Gonczarową (Białoruś)
-Skąd Pani pochodzi? Pochodzę z Białorusi, z miasta, które znajduje się niedaleko granicy. Nazywa się Lida.
- Czy czuje się Pani w Goniądzu dobrze? Bardzo dobrze się czuję, od pierwszego dnia…i dlatego mieszkam tu 16 lat.
- Czy uważa Pan, że mieszkańcy Goniądza są tolerancyjni? No tak, jestem akceptowana, każdy mnie rozumie. Nauczyłam się polskiego, z każdym mogę porozmawiać. Żadna osoba mnie tutaj nie obraziła…
-Czyli nie spotkała się Pani z żadnym przejawem nietolerancji? No raczej nie, a nawet jeśli spotkałam się kiedyś na początku, to po prostu już zapomniałam o tym. Myślę, że nie była to nietolerancja, a po prostu ludzkie zaskoczenie, że ktoś tak długo mieszka w Polsce z Białorusi.
- Czy zostanie Pani w Polsce na stałe? Oczywiście, za dwa miesiące będę obywatelką Polski. Chcę dodać, że zawsze sercem byłam blisko Polski. Uważam się za wyróżnioną, ponieważ mam tak jakby dwie ojczyzny, dwa kraje, które kocham. Dzięki temu nie czuję się związana tylko z jednym miejscem. Mam rodzinę poza Polską, mogę oglądać rzeczy i miejsca, o których inni tylko słyszą w radiu lub oglądają w telewizji.

Przełamujemy bariery językowe
Bariera językowa bardzo często stoi na przeszkodzie w realizowaniu swoich pragnień w zdobywaniu wiedzy o kulturze innych państw, czasem będących tak daleko, a jednocześnie tak blisko. Chcąc uniknąć tego problemu, do działań naszego projektu włączyłyśmy nieformalne warsztaty językowe. Co najważniejsze- odbywały się one w formie gier i zabaw i tak naprawdę nie miały nic wspólnego z typowymi lekcjami szkolnymi. Brak stresu, limitu czasu i przymusu zapamiętywania sprawiały, że słowa same zakotwiczały się w naszych głowach. Już po krótkim czasie, każda z nas znała podstawowe zwroty grzecznościowe. „Dzień dobry”, czy„Labas rytas“,“ dziękuję“ czy „ačiū”- co za różnica? Dla nas żadna, skoro inne słowa znaczą to samo… Na przemienne używałyśmy języka polskiego i litewskiego na płaszczyźnie zwrotów grzecznościowych.Przełamując barierę językową, każda z nas mogła aktywnie uczestniczyć w projekcie. Podczas warsztatów zorganizowanych pod hasłem „Abecadło z pieca spadło- czyli scrabble w polsko-litewskim wydaniu” najzwyczajniej bawiłyśmy się słowami, wzajemnie je tłumacząc z poszczególnych języków. Stworzone przez nas makiety posłużyły jako pomoce dydaktyczne, w razie sytuacji, gdyby któraś z nas zapomniała znaczenia danego słowa.Oprócz tego stworzyłyśmy nietypowy „Stumilowy słownik polsko-litewski”, w którym inspiracją słowotwórczą były postacie Kubusia Puchatka i jego przyjaciół. Nasz projekt był bajkowy, więc nie mogło w nim zabraknąć mieszkańców stumilowego lasu, znanych na tylko w Polsce, na Litwie, ale niemalże na całym świecie. Gry językowe wymagały od nas skupienia i wytężania umysłu. W końcu „myślenie jest trudne, ale można się do niego przyzwyczaić”- powiedziałby Kubuś Puchatek…Dzięki grom i zabawom językowym obserwowałyśmy, jak nasze relacje z każdą chwilą stawały się coraz bardziej swobodne. Jak się okazało- bez problemu nawiązywałyśmy ze sobą rozmowy. Rozmawiałyśmy niemalże o wszystkim. Posługiwałyśmy się językiem angielskim, rosyjskim, czasem niewerbalnie. Niektóre dziewczęta z Litwy mówiły w języku polskim. W razie bardziej skomplikowanych sytuacji przyjmowały one rolę tłumacza.W naszym projekcie, zresztą jak co roku uczestniczyła Pani Olga- nasz nauczyciel języka angielskiego i rosyjskiego. Jej pomoc bardzo często okazywała się zbędna, jednakże czułyśmy się pewniej mając świadomość, że jest blisko nas. Pani Olga traktuje projekty polsko-litewskie bardzo emocjonalnie. Jak sama twierdzi- co roku, czeka na nie z ogromną niecierpliwością.

W karainie Nibylandii, czyli pejzaż malowany dziecięcymi marzeniami
Dzięki wytworzonym elementom sztuki współczesnej- street art w formie graffiti oraz muralu, w niekonwencjonalny sposób zobrazowałyśmy ideę szczęśliwego dzieciństwa. Za pomocą tej formy przekazu „zbudowałyśmy” własną Nibylandię- miasto, w którym zamieszkały nasze uśpione dziecięce marzenia i pragnienia. Graffiti stworzyłyśmy w parku miejskim w Goniądzu, który usytuowany jest w centrum miasteczka. Warsztaty tworzenia graffiti, podobnie, jak w poprzednim naszym projekcie wzbudziły wielkie zainteresowanie wśród społeczności lokalnej, która z ogromnym zaciekawieniem obserwowała, to co dzieje się w parku. „Serce” Goniądza po raz kolejny ożyło…Wykorzystanie graffiti, jako wizualnego sposobu przedstawienia koncepcji i idei naszego projektu było zabiegiem celowym. W ten sposób chcieliśmy popularyzować wśród społeczności lokalnej nurt sztuki- street art. Chcieliśmy ukazać graffiti, jako konstruktywny sposób wyrażenia swoich poglądów na tematy związane z życiem społecznym. Stworzona przez nas kraina Nibylandii zwracała uwagę przechodniów na sprawy dzieci- ich marzenia, pragnienia, które bardzo często są bagatelizowane przez osoby dorosłe. Co za tym idzie, obrazy w formie graffiti są odzwierciedleniem myśli i przekonań dziewcząt uczestniczących w projekcie. Są ich autorskim, artystycznym protestem.


„Zuzia, lalka nie duża…”
Od lat istnieje przekonanie, że lalki są przeznaczone dla dziewczynek, a samochody i piłki dla chłopców. W naszym przypadku owa prawidłowość się sprawdza. Każda z nas wspomina swoją ulubioną lalkę z dzieciństwa… Najbardziej ulubioną lalką Darii była Barbie. Natomiast Dominika wspomina swoją lalkę o imieniu Małgorzatka. Jak twierdzi, spośród wielu innych lalek wyróżniała się dość wyrazistym grymasem na plastikowej twarzy. To czyniło ją wyjątkową. Pomimo wiecznie kapryśnej miny- Dominika zabierała ją wszędzie, gdzie było to tylko możliwe.Realizowany przez nas projekt, zakładał podróż do czasów dzieciństwa. Ale czymże jest dzieciństwo, bez zabawek, których się pragnie? Aby przywołać, jeszcze żywe wspomnienia, każda z nas uszyła własną lalkę, tzw. „szmaciankę”. Podczas warsztatów towarzyszył nam przebój Radiowych Nutek „Zuzia, lalka nie duża, a na dodatek - cała ze szmatek…”. Szyjąc wspólnie śpiewałyśmy tekst piosenki: „Kocham ją najbardziej ze wszystkich moich lal. Choć nie ma sukni złotej, zabiorę ją na bal”.Chcielibyśmy, aby uszyte przez nas lalki, tzw. „szmacianki” stały się inspiracją do tworzenia przez innych, zwłaszcza rodziców i ich dzieci własnoręcznie wykonanych zabawek. Niesie to ze sobą wiele korzyści. Gwarantuje wspólnie spędzony czas rodzica z dzieckiem. Pozwala na rozwijanie wyobraźni dziecka, czy tez kształtowanie jego kreatywności. Warto również pamiętać, iż tworzenie własnych zabawek zgodne jest z postawą przeciwstawiającą się zjawisku konsumpcjonizmu. Wydaje się, że nie ma nic gorszego, jak nieustanne kupowanie dziecku nowych zabawek, które po chwili znudzenia trafiają do kufra dziecięcych staroci.

Menadżerowie pomysłów – zabawki „slow toys”
Oprócz lalek uszyłyśmy też mnóstwo maskotek, przytulanek, a także zabawek typu „slow toys”. Ideę swoich warsztatów oparłyśmy na naturalności oraz ekologii. Do produkcji zabawek wykorzystaliśmy filc i inne naturalne tkaniny, które od dawien dawna, nieużywane zalegały w szafach.Tworząc „slow toys” chciałyśmy pokazać, iż zabawki edukacyjne nie koniecznie muszą być kosztowne, nie muszą wymagać prądu, czy też baterii. Czasem wystarczy odrobina wyobraźni i dobrych chęci, aby stworzyć zabawkę inspirującą dziecko do nauki i rozwoju. W tym celu mogą przydać się rzeczy, które najzwyczajniej możemy znaleźć pod ręką. Mogą to być drewniane patyczki po lodach, papierowe talerzyki, rolki po papierze toaletowym, czy też stare skarpetki. Wielkim atutem tych materiałów jest fakt, że w większości pochodzą z odzysku. Stawiamy na EKO- a Wy?

Dyskotekowy Disneyland
Jednym z zaplanowanych przez nas przedsięwzięć było zorganizowanie dyskoteki kostiumowej pod hasłem „Dyskotekowy Disneyland”. Każda z nas przebrała się za ulubioną postać z bajki lub baśni. Oczywiście, większość z nas była księżniczkami, królewnami, czy też wróżkami. Tylko Paulina odważyła się przebrać za Brzydkie Kaczątko. Na balu obecny był też Wilk i Czerwony Kapturek. Widziałyśmy również Elsę z „Krainy Lodu”. Przechadzała się wśród nas śpiewając „Mam tę moc…”. Na szczęście noc była pogodna i ciepła, a co za tym idzie nic nie wskazywało na opady śniegu, czy też gradobicie.

„Biesiadowanie pod chmurką”
„Mam chusteczkę haftowaną w polsko-litewskim wydaniu”– tak brzmiała nazwa naszych warsztatów muzycznych. Naszym założeniem było wzajemne nauczenie się piosenek z czasów naszego dzieciństwa. Dziewczyny z Litwy nauczyły nas słów swojej muzycznej wyliczanki. Najwyraźniej wpadła nam w ucho, bowiem na tyle często ją śpiewałyśmy po projekcie, że w chwili obecnej zna ją większość dziewcząt z naszego Ośrodka. My z kolei próbowałyśmy nauczyć swoje koleżanki z Litwy refrenu piosenki śpiewanej przez Zbigniewa Wodeckiego pod tytułem „Pszczółka Maja”. W przeciwieństwie do naszej tytułowej bohaterki- zwinnie może nam nie wychodziło, ale za to wszystkie bawiłyśmy się wyśmienicie.

„Powtórka z podwórka”- czyli skarbnica zabaw z naszego dzieciństwa
Każdą wolną chwilę wykorzystywałyśmy na gry i zabawy, które towarzyszyły nam w okresie dzieciństwa. Część z nich próbowałyśmy odtworzyć. Jak się okazuje, pomimo tych dzielących nas kilometrów, zabawy miałyśmy podobne- Berek, Chowany, czy też gra w tzw. „Kluchy”, Zbijane, czy też „Dwa ognie”. Nie mogło też zabraknąć gumy do grania, czy też skakanki. Na nowo, spodobała się nam gra w tzw. „Klasy”. Reguły przedstawianych przez nas gier i zabaw były niemalże identyczne, jednakże niekiedy były inaczej przez nas nazywane.Wiele rozmawiałyśmy na temat czasów, kiedy byłyśmy dziećmi. Każda z nas wspominała chwile spędzane na „blokowiskach”, placach zabaw, czy trzepakach. Trudno mnie było zagonić do domu- zwierza się Karolina. Ja pamiętam, jak biegałam po błocie i kąpałam się w kałuży deszczu- dodaje Ania. Ach… to były czasy…

Na widelcu, czyli smaki pachnące dzieciństwem
Czy któraś z Was jadła kogel-mogel? Większość z dziewcząt twierdząco pokiwała głowami. Teraz bym tego nigdy nie tknęła- wtrąciła Daria. Z kolei Natalia wspomniała o „błotku”- tak nazywała rozrobione z wodą mleko w proszku z odrobiną kakao. Jako przysmak z dziecięcych lat dziewczyny wymieniały: pierogi swojskie z jagodami, makaron ze śmietaną i truskawkami, chleb nasączony wodą i posypany cukrem, kanapkę ze śmietaną i cukrem, kaszę manną z sokiem owocowym, watę cukrową z wesołego miasteczka, zupę owocową, mączne placki smażone na blacie pieca kaflowego czy też babcine racuchy. Paulina wspomniała o lizakach ze skarmelizowanego cukru. Posypywało się je makiem i nadziewało na zapałki. Ach… Zapachniało dzieciństwem…

„Kości zostały rzucone, czyli nie przy komputerze, lecz w plenerze”
Dzisiejsze dzieciństwo różni się od tego, sprzed wielu lat. Kiedyś na placach zabaw roiło się od biegających maluchów. W chwili obecnej świecą one pustkami. Większość dzieci swój wolny czas spędza przed telewizorem, komputerem, bawi się tabletem, czy też telefonem komórkowym…Martwi Cię, że pomimo pięknej pogody Twoje dziecko zamiast bawić się na świeżym powietrzu, woli spędzać czas przed komputerem? Chciałbyś przekonać je, że jest milion innych sposobów spędzania czasu, ale nie wiesz jak to zrobić? My mamy na to sposób. Chcąc promować aktywne spędzanie czasu wolnego przez dzieci i młodzież postanowiłyśmy stworzyć własną wielkoformatową grę planszową. Dzięki temu ukazałyśmy grę planszową jako alternatywę dla zastąpienia gry komputerowej.Skąd pomysł na takie zajęcia? Dzisiaj gry kojarzą nam się przede wszystkim z grami komputerowymi, czy specjalnym sprzętem typu Play Station. A szkoda, istnieje bowiem wiele gier planszowych, doskonałych jako rozrywka, dostarczających ciekawych wrażeń i korzystnie wpływających na rozwój intelektualny. I dotyczy to zarówno dzieci, jak i dorosłych. Dzieci z gier mogą się nauczyć abstrakcyjnego myślenia, planowania, myślenia strategicznego. Poza tym integrują się z rodzicami, nawiązują lepszy kontakt z rówieśnikami.

Gra miejska „Na bajkowym szlaku”
Jedną z inicjatyw, jaką podjęłyśmy w ramach projektu „Dzieciństwo na miarę marzeń” było uczestnictwo w grze miejskiej. Wyruszyłyśmy na ratunek mieszkańcom Bajkowej Krainy, w której – na skutek zaklęcia rzuconego przez złego czarnoksiężnika– pomieszały się wszystkie bajki. W tej niezwykłej krainie czekały na nas wspaniałe przygody, tajemnicze pytania oraz trudne zadania. Udział w grze miejskiej okazał się doskonałym sposobem na naszą integrację.Ponadto rozwiązując szereg zagadek ze świata bajek, legend i baśni miałyśmy możliwość pokazania swoim koleżankom z Litwy uroków Goniądza. Zostały przez nas zlokalizowane wszystkie atrakcje turystyczne tego nadbiebrzańskiego miasteczka, jak również wszystkie obiekty, które były dla nas ważne z punktu widzenia realizowanego przez nas projektu. Warto również wspomnieć, że w organizację gry miejskiej włączyli się także poszczególni mieszkańcy Goniądza, udostępniali nam materiały i informacje do realizacji kolejnych zadań.

Zgadnij, kim jesteś?- Body painting
Wolny czas poświęcałyśmy na integrację. Dla zabawy pomalowałyśmy sobie twarze. Tematyka była dowolna, chodziło tylko o dobrą zabawę. Śmiechu było co nie miara, zwłaszcza, że tak naprawdę to jak wyglądałyśmy zależało tylko od wyobraźni i inwencji twórczej naszych koleżanek. Co prawda- to nie Hallowen- ale nie jedna z nas mogła straszyć.Sztuka malowania ciała stała się dla nas wyrazem własnej ekspresji twórczej. Pozwoliła nam poznać nowy wymiar malarstwa oraz odkryć nowe oblicza własnej twarzy i ciała. Każda z nas czuła się jak żywe dzieło sztuki.

Na drodze malowane…
Kreda i kawałek asfaltu- jak mało trzeba, aby móc się dobrze bawić. Na drodze prowadzącej do miejsca naszego zakwaterowania nawzajem odrysowałyśmy sylwetki naszych ciał. Następnie każda z nas naniosła na nie odpowiedni wzór, który był odzwierciedlaniem własnego nastroju, stylu, czy też osobistych upodobań. Stworzone przez nas postacie można było potraktować, jako pewien sposób autoprezentacji. Wiele informacji można było z nich wyczytać. Dlaczego dorysowałaś sobie ogon? A te małpie uszy- co oznaczają? Dlaczego masz koronę na głowie?- nawzajem zadawałyśmy sobie pytania… Zaczynałyśmy poznawać się coraz lepiej…

Pływadło, czyli Biebrzą spływając, bajki opowiadając…”

Spływ Biebrzą był wspaniałą okazją do zwiedzenia dzikiej rzeki i otaczającego ją Biebrzańskiego Parku Narodowego - unikalnego ekosystemu bagien i moczarów, siedliska setek gatunków różnych zwierząt, przede wszystkim tysięcy ptaków wodnych. Oglądane przez nas po drodze krajobrazy na zawsze pozostaną w naszej pamięci.Wiosłując, pośród nieco tajemniczych zarośli, pokonując kolejne meandry Biebrzy… opowiadałyśmy sobie różne historie z dzieciństwa, wymyślałyśmy koncepcję własnych bajek, które po dopłynięciu na miejsce przelałyśmy szybko na kartkę papieru. Tak się właściwie zaczęły nasze warsztaty literackie i ilustratorskie. Pracowałyśmy w parach, jedna z nas pisała, druga malowała. W ten sposób powstało kilka, całkiem niezłych opowieści,. Zredagowałyśmy je w małą książeczkę pod tytułem „Opowiem Ci bajkę”.

„Opowiem Ci Bajkę…” – oto jedna z nich
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami żyły sobie niebieskie krasnoludki. Było ich sześciu. Każdy z nich miał inną moc. Pierwszy zawsze tryskał energią, był nadzwyczaj silny. Drugi posiadał pomysłów, co nie miara. Trzeci miał sokoli wzrok, zaś czwarty posiadał doskonały węch. Piaty zarażał pozostałych śmiechem i dobrym humorem. Ostatni- szósty krasnoludek, najstarszy ze wszystkich był niezwykle mądry. To do niego zwracały się wszystkie pozostałe krasnoludki, gdy dotykało je jakieś zmartwienie. Wszystkie krasnoludki wzajemnie się ze sobą uzupełniały. Żyły w zgodzi i harmonii, zaś pomiędzy nimi wyczuwalna była silna, magiczna więź- nazywana przyjaźnią.Pewnego razu, gdy nadszedł poranek krasnoludki przywitały nowy dzień. Pomimo snu, większość z nich była nadal zmęczona po ciężkiej pracy w kopalni słodyczy, w której od wielu lat poszukiwali pewnej magicznej groty. Legendy głosiły, że znajduje się niej wielka fontanna tryskająca przepyszną czekoladą, z sufitu zwisają czekoladowe mleczne sople, zaś pomiędzy stertami orzechów laskowych płynie mała kręta rzeczka białej, słodkiej czekolady. Mówiono, że ściany groty wysadzane są milionami bakalii, które świecą niczym diamenty.
Pewnego dnia, po wielu zmaganiach, krasnoludki dotarły do tajemniczego miejsca, z którego ulatniała się niezwykle przyjemna woń wanilii i skarmelizowanego mleka. To musi być ta grota- chórem krzyknęły krasnoludki. Niestety miały one bardzo duży problem z przekroczeniem progu tej bajkowej krainy, bowiem pilnował jej wielki, kudłaty gnom wyglądający niczym potwór. Krasnoludki po długim namyśle wpadły na pomysł, jak dostać się do groty. Gnom miał jedną wadę, o której wiedziały krasnoludki. Bał się on małych, piskliwych zwierzątek. Poprośmy o pomoc zająca- rzekł jeden z nich. Jednak szarak okazał się za duży, aby móc przedostać się przez szczelinę w ścianie groty. Hmmm…. Wiem, tylko myszka może nam pomóc- odparł najstarszy z nich. Figlarna, psotna myszka od razu zgodziła się pomóc krasnoludkom. Podczas, gdy znudzony życiem gnom układał się do snu, myszka z wielkim piskiem wpadła do groty, krążąc pod kudłatymi nogami gnoma. Ten, nie zważając na nic uciekł z groty w stronę lasu. Od tamtej pory nikt go nie widział. Jednak pogłoski chodziły, że gnom również znalazł swe szczęście u boku pewnej smoczycy. Krasnoludki spełniły swoje marzenie. W końcu dostały się do wymarzonej groty, w której żyły długo i szczęśliwie.Na tym kończy się bajka o sześciu krasnoludkach i gnomie. Dodatkowy morał taki- szczęściu czasem trzeba dopomóc. Co za tym idzie, nawiązując do gnoma: „Każda zmora, znajdzie w końcu swojego amatora”.


Happy Birthday to You
Podczas trwania projektu miałyśmy okazję do świętowania. Daria- nasza koleżanka z Polski obchodziła swoje 16 urodziny. Były one wyjątkowe- śpiewałyśmy STO LAT w trzech językach- angielskim, polskim oraz litewskim.Przyjęcie urodzinowe było dla Darii wielką niespodzianką. Rano, każda z nas złożyła jej symboliczne życzenia i tylko tyle. Przez cały dzień pochłonięte byłyśmy pracą i zabawą. Traktowałyśmy ten dzień, jak zwykły, bez żadnej okazji do świętowania. Dopiero wieczorem klika z nas zebrało się i w tajemnicy przed naszą solenizantką przygotowałyśmy altanę na przyjęcie urodzinowe. Napompowałyśmy balony, zrobiłyśmy urodzinowy plakat, wyjęłyśmy z naszej skrytki niezbędne gadżety oraz specjalnie zamówiony na tę okazję tort owocowy. Gdy wszystko było dopięte na ostatni guzik, zawołałyśmy wszystkie dziewczęta pod pretekstem kolacji. Daria weszła ostatnia. Podarowałyśmy jej prezent od nas wszystkich, złożyłyśmy życzenia, śpiewając 100 lat!!! Jej widok, z łzami w oczach (oczywiście ze wzruszenia) był niesamowity. Daria była szczęśliwa. My również cieszyłyśmy się jej szczęściem. „To były moje najlepsze urodziny, jakie do tej pory miałam… Dziękuję”- stwierdziła Daria.

Brama weselna
Na samym początku warto jest przytoczyć kilka słów o tradycji tworzenia bram weselnych. Niegdyś, na wsiach, bramę weselną tworzyli okoliczni mieszkańcy. Przebierali się oni w przeróżne stroje i odgrywali scenki. Tworzenie bramy miało na celu wykupienie przyszłej żony przez Pana Młodego, najczęściej przy pomocy alkoholowych trunków. Do dziś przetrwał jedynie sens tworzenia weselnych bram. Forma zmieniła się radykalnie.Dziś bramy weselne tworzone są zazwyczaj w małych społecznościach lokalnych. Zwyczaj ten zanika w dużych miastach, z uwagi na anonimowość przyszłych małżonków. Obecnie przy stawianiu bram czynny udział mają dzieci. Dla nich, Państwo Młodzi muszą przygotować coś słodkiego.W trakcie trwania projektu, w słoneczne sobotnie popołudnie, korzystając ze sprzyjających okoliczności, stworzyłyśmy Parze Młodej bramę weselną. W ten sposób mogłyśmy pokazać dziewczętom z Litwy jeden z wielu polskich zwyczajów weselnych. Zanim udałyśmy się na miejsce zebrałyśmy kwiaty od działkowiczów. Ułożyłyśmy z nich bukiet weselny. Postanowiłyśmy, że delegacja wręczająca prezenty przebierze się w swoje regionalne stroje. W ręce chwyciłyśmy nasze narodowe flagi i w pełni przygotowane udałyśmy się na miejsce. Po czym, nie pozostało nam nic innego, jak czekać na przyjazd Pary Młodej. Z oddali słyszałyśmy odgłos nadjeżdżających motorów. Jadą- chórem krzyknęłyśmy. Ustawiłyśmy się w poprzek drogi uniemożliwiając przejazd starej Warszawie, wiozącej przyszłych małżonków w miejsce zaślubin. Para Młoda obdarowała nas małymi pakunkami, w których znajdowały się cukierki. Super jest ten zwyczaj !- krzyknęły dziewczęta z Litwy. Nam się też podobał.

Mali Eksperci, czyli „Duże sprawy w małych głowach”
W ramach działań projektu „Dzieciństwo na miarę marzeń” przeprowadziliśmy cykl wywiadów z najmłodszymi przedstawicielami społeczności lokalnej Goniądza. Naszym założeniem było ukazanie świata ludzi dorosłych widzianego oczyma dzieci. Przedszkolaków nie można było zaliczyć do trudnej grupy rozmówców. Dzieciaki przesycone energią z wielkim entuzjazmem reagowały na widok kamery i mikrofonu. Chętnie odpowiadały na zadawane im pytania.

Co to jest miłość? ktoś kto bardzo mocno kocha. Co znaczy kochać kogoś? To znaczy bardzo, bardzo, bardzo lubić. Czy miłość to to samo, co przyjaźń? Nie. Przyjaciel nie jest ani mamą, ani tatą. Czyli kogo można kochać? Mamę, tatę, siostrę młodszą lub starszą.
Skąd się biorą dzieci? Z brzucha mamy. Mamy dużą jedzą …
Co to jest małżeństwo? To jest, jak się idzie do kościoła i ksiądz, takim szalikiem owija ręce…
Co to jest odwaga? Odwaga jest wtedy, gdy stoisz na czymś bardzo wysokim, albo lecisz to wtedy nie patrzysz w górę, ani w dół, tylko prosto. Kiedy włazi się na wysokie drzewo. Najbardziej odważny jest Batman.
Kim jest prezydent? To szef jakiś, może żołnierzy…
Co to jest szkoła? Tam są lekcje i przerwy i tam się uczy , tam ludzie pracują.
Co to jest zazdrość? Zazdrość jest wtedy, gdy się chce coś co ma inny człowiek, co mi się podoba.
Co to jest dziura ozonowa? To jest takie kółko duże, jest czarne. W środku jest kurz.
Co to jest męstwo? Wiedziałem, ale zapomniałem….

Konkurs „Baje, bajki, bajeczki”
W ramach realizowanego przez nas projektu został ogłoszony dla dzieci i młodzież z gminy Goniądz konkurs plastyczny pod hasłem „Baje, bajki, bajeczki”. Zadaniem uczestników było przedstawienie ulubionej postaci bajkowej za pomocą dowolnej techniki plastycznej. Konkurs cieszył się wielkim zainteresowaniem wśród społeczności lokalnej, o czym świadczy duża ilość zgłoszonych do nas prac. Trafiły do nas: SpongeBoby, Kubusie Puchatki, Bob Budowniczy, Pszczółka Maja, Kłapouchy, Walle-E, bohaterowie Doliny Muminków, Rybki z ferajny, Królewna Śnieżka, Myszka Minnie i inne. Warto podkreślić, że jakość wykonania prac konkursowych była bardzo wysoka.

Dzień Dziecka w Goniądzu
Niedzielnym popołudniem swój dzień na placu przed budynkiem Ośrodka Kultury w Goniądzu świętowały dzieciaki. Program imprezy był bardzo bogaty. Mogłyśmy wziąć udział w różnorodnych konkursach i zagadkach. Mogłyśmy sprawdzić swoje umiejętności w strzelaniu z łuku, a także puszczaniu gigantycznych baniek mydlanych. Podczas imprezy ogłosiliśmy laureatów naszego konkursu- „Baje, bajki, bajeczki”. Dzieciaki otrzymały od nas nagrody i upominki. Jedną z największych atrakcji imprezy była Myszka Minnie. Co prawda różniła się ona o tej z bajki Walta Disneya, ale żeby nie było- zrobiłyśmy z nią kilka pamiątkowych fotek.


„Wszystkie dzieci nasze są”- Dzień Dziecka
Pod tym hasłem świętowałyśmy Międzynarodowy Dzień Dziecka, który sami zorganizowałyśmy dla najmłodszych mieszkańców Goniądza. Dla przedszkolaków przygotowałyśmy mnóstwo gier i zabaw. Zajęcia odbyły się w parku miejskim Goniądza, wśród graffiti, które stworzyłyśmy kilka dni wcześniej. Gościem naszej imprezy był Pan Mariusz Ramotowski- Burmistrz Goniądza oraz jego Zastępca- Pan Zbigniew Męczkowski. Panowie wręczyli dzieciakom symboliczne upominki w postaci słodyczy. Wszyscy się dobrze bawiłyśmy. Momentami czułyśmy się jak dzieci.Jedną z atrakcji dla przedszkolaków było karmienie Ciasteczkowego Potwora. Dla nas była to metoda ewaluacji zorganizowanej przez nas imprezy, zaś dla dzieciaków dobra zabawa. Ciasteczkowy Potwór zjadł ponad 60 ciasteczek- tych z najwyższej półki. Dowodziło to tylko o tym, że dzieciaki są zadowolone z uczestnictwa w Dniu Dziecka, jaki dla nich przygotowałyśmy. W końcu ten dzień należał do nich! My świętowałyśmy wieczorem podczas dyskoteki. W końcu każdy z nas jest dzieckiem.

„Podróż za jeden uśmiech”- czyli wspomnienia z dzieciństwa
Priorytetowym celem realizowanego przez nas projektu było zorganizowanie, jak największej ilości zajęć umożliwiających włączenie się w nie społeczności lokalnej. W myśl tego przeprowadzone zostały wywiady z mieszkańcami Goniądza. Dzięki warsztatom „Podróż za jeden uśmiech” udało się nam ukazać dzieciństwo, jako okres zmieniający się na przestrzeni lat.

Wywiad z Panem Abdulem Nyale (Kenia)
„W co się bawią dzieci w Kenii? Dzieci w Kenii grają w piłkę nożną, biegają, pływają, tańczą. Czy dzieci w Kenii są szczęśliwe? Dzieci w Kenii są szczęśliwe, szczególnie gdy widzą białych ludzi (śmiejąc się głośno dodaje). Dlaczego? Ponieważ w Kenii nie ma dużo białych osób i gdy widzą je, to chcą za nimi biegać przez cały czas. Coś interesującego… dzieci w Kenii wiedzą, że biali ludzie zawsze mają przy sobie cukierki. Więc jak wychodzisz gdzieś na spacer to musisz mieć torebkę z cukierkami, bo przybędzie kilka osób. A jak wyglądało Pana dzieciństwo? Hmmm- widać sentyment w oczach Pana Abdula. Było fajnie, byłem szczęśliwym dzieckiem. Byłem najmłodszy z mojego rodzeństwa. Tata mój pracował w Mombasie (ok. 40 km od domu), więc kiedy wracał w sobotę do domu, po tygodniu pracy, zawsze czekałem na niego na przystanku autobusowym, nie zależnie od tego czy przyjechał on o godzinie 10.00, czy o 16.00. Zawsze tata wracał z dwoma torebkami. W jednej były cukierki, zaś w drugiej jedzenie i inne rzeczy do domu. Dlatego czekałam, aby jako pierwszy wziąć tą torebkę z cukierkami. Byłem najmłodszy, więc uważałem, że wszystko mi się należało. Zawsze zaglądałem tacie w kieszonkę, znajdywałem tam drobne monety. Wiedziałem, że je dostanę”.

Wywiad z Panią Olgą Gonczarową (Białoruś)
„W moim dzieciństwie, co ja pamiętam… to grę w chowanego. Jak was dziewczyny obserwuję, to mi się przypomniało, że ja się bawiłam lalkami długo, do 14-stego roku życia. Szyłam dla nich ubranka, przebierałam je. Dużo czasu spędzałam na podwórku, „latałam”, biegałam, rowerem jeździłam. Zimą jeździłam na nartach lub łyżwach. Zabawnie było…, ale się skończyło- z nieco smutną miną” -dodaje Pani Olga.

Wywiad z Panem Markiem Dzieszutą
„Graliśmy w klasy, gumę (brykało się, aż do momentu gdy dwie osoby stojące naprzeciwko siebie unosiło gumę do wysokości pasa), dwa ognie, w chowanego, w palanta. Dzieci raczej dzisiaj się w to nie bawią. Spędzają czas przed komputerami. A ulubioną moją rozrywką była gra w piłkę nożną. Była ona nietypowa- długa, wypychana sianem, podobna do gry w rugby. Wtenczas była to piłka do gry nożnej. Ulubioną moją piosenką była „Siadła pszczółka na jabłoni…”. Pamiętam jeszcze inne stare piosenki- Laskowskiego. Wierszyk również pamiętam- „Poszła Ola do przedszkola, zapomniała parasola, a parasol był zepsuty, wyleciały wszystkie druty”.

Wywiad z Panem Józefem Zajkowskim
„Graliśmy w takie kwadraty, które rysowaliśmy na piasku, ale nie pamiętam jak się ta zabawa nazywała. Graliśmy taką podłużną piłką, chociaż nie wiedzieliśmy do jakiej gry ona służy, bo nie było wówczas telewizji. Dopiero później okazało się, że była to piłka do rugby. Później, gdy zaczęła się podstawówka graliśmy w piłkę nożną. Jednak ulubione zabawy to mieliśmy w rzece, skakaliśmy do wody, nurkowaliśmy, pływaliśmy całymi godzinami. Biegałem, skakałem, dopóki nogi nie zwichnąłem w kolanie”.

Wywiad z Panią Anną Zawadzką
„Przede wszystkim graliśmy w gumę, w piłkę. W dzieciństwie nie miałam jeszcze komputera, wiec wszystkie zabawy odbywały się na podwórku. Z dzieciństwem najbardziej kojarzą mi się naleśniki z serem. „Puszek Okruszek”- to była najbardziej lubiana przeze mnie piosenka. Śpiewała ją, jak dobrze pamiętam Natalia Kukulska”.


Wywiad z Panią Kamilą Radziwon
„Smak z dzieciństwa- truskawki z działki babci z bitą śmietaną, guma turbo. Ulubioną piosenką był „Wlazł kotek na płotek…”. Grałam w klasy oraz gumę. Niestety wierszyka nie pamiętam”.

Wywiad z Panem Stanisławem
„Chłopcy to zazwyczaj grali w Palanta, Chowanego i inne zabawy podwórkowe. Wszystko jadłem, w tych czasach się nie wybierało. W tych czasach, co było podane, to się jadło. Zaś ulubione przez mnie były zupy- szczawiowa oraz owocowa z wiśni, które hodowali rodzice”.

Wywiad z Panem Janem
„Różne gry, w palanta, piłka nożna, w klasy nawet graliśmy, chociaż była to zabawa typowo dziewczęca, ale chłopcy też w nią grali. Nie było jeszcze telewizji, to i bajek nie było. A rodzice nie mieli czasu opowiadać nam bajek. Szczaw- to była najlepsza zupa, najsmaczniejsza…”.

Wywiad z Panią Emilką
„Bawiłam się w Ciuciu Babkę, grałam w szachy oraz siatkówkę. Pamiętam też grę Baba Jaga patrzy. Ulubioną postacią z bajek była zdecydowanie Myszka Mickey. W dzieciństwie lubiłam jeść bigos, gołąbki. Nadal lubię potrawy z kapusty”.

„Nasze prawa- poważna sprawa”

Działania podjęte przez nas w ramach projektu ukierunkowane były na eliminację problemu nierównego traktowania dzieci, bagatelizowania ich poglądów, zgodnie z zasadą „Dzieci i ryby głosu nie mają”. Koncepcja zaplanowanych w harmonogramie przedsięwzięć zakładała popularyzację oraz rozwijanie wartości demokratycznych poprzez szeroko rozumianą promocję praw dziecka na świecie. W związku z tym, w Dnia Dziecka odbył się marsz dzieci i młodzieży po ulicach Goniądza pod hasłem „Nasze prawa- poważna sprawa”.W kontekście uwidocznienia współzależności między poszczególnymi państwami- prawa dziecka zostały przez nas utożsamione z wartościami uniwersalnymi, których każdy człowiek, bez względu na płeć, wiek, status społeczny, czy też pochodzenie narodowościowe winien jest przestrzegać.„Nie ma dzieci- są ludzie”, Mam prawo do marzeń”, Szanuj mnie, żebym szanowała innych… Wybaczaj, abym umiała wybaczać… Słuchaj, żebym umiała słuchać… Kochaj mnie, żebym umiała kochać…”, „Uczę się życia od Ciebie”, „Zielone światło prawom dziecka”, „Szanuj moje prawa, szanuj moja godność”, „Nasze prawa-poważna sprawa”, „Dzieciństwo na miarę marzeń”, „Vaikas irgi- Yra żmogus” (Dziecko jest człowiekiem), „Uż Laimingą Vaikyste!!!” (Dla szczęśliwego dzieciństwa), „Vaikai irgi turi teises” (Dziecko posiada także swoje prawa)- te hasła pojawiły się na naszych transparentach. Chcąc poruszyć kwestię społeczną dotyczącą poszanowania praw dzieci na całym świecie wraz z przedszkolakami przeszliśmy ulicami Goniądza.


„Nie ma dzieci, są ludzie”- spotkanie z przedstawicielami Biura Rzecznika Praw Dziecka
Działania w ramach projektu zakładały także przeprowadzenie konferencji prasowej z przedstawicielami Biura Rzecznika Praw Dziecka, podczas której zostały wyjaśnione potencjalne kwestie sporne dotyczące praw dziecka. Zdobytą wiedzę każda ze stron wykorzystała podczas działań edukacyjnych we własnym kraju na rzecz podniesienia świadomości i zrozumienia tego problemu. Dlaczego wybrała Pani taki zawód? Ponieważ chciałam zmienić coś w życiu innych osób, chciałam pomagać. Pracuję w takiej organizacji, która jest w stanie rozwiązać wiele dziecięcych problemów, chciałam zmienić na lepsze życie dziecka w państwie. Co byście chcieli zmienić poprzez swoją pracę? Przede wszystkim są to cele długotrwałe. Mając taką pracę widzę dzieci, które nie są szczęśliwe w swoim życiu. Przede wszystkich chcemy, żeby więcej dzieci było szczęśliwych, żeby mieszkały z rodzinami. A jeśli nie jest to możliwe, to chcielibyśmy, żeby te dzieciaki mieszkały w miejscach bezpiecznych dla nich.Na co najczęściej wpływają do Państwa zażalenia, skargi? Do naszego zespołu Spraw Edukacji i Wychowania Biura Rzecznika Praw Dziecka wpływają najczęściej skargi na niewłaściwe funkcjonowanie szkół, przedszkoli, żłobków, placówek opiekuńczo wychowawczych, czyli domów dziecka również na nieprzestrzeganie praw dziecka w ośrodkach wychowawczych, takich jak wasz, ośrodkach socjoterapii, który również wchodzi w skład Centrum. Jaki kraj, powiedzmy Unii Europejskiej najbardziej potrzebuje Państwa pomocy? Polski Rzecznik Praw Dziecka działa na terytorium Polski i ma za zadanie chronić polskie dzieci. Ciężko jest zatem odpowiedzieć na to pytanie… Myślę, że w każdym Państwie, każdy Rząd powinien zapewnić wszystkim dzieciom bezpieczeństwo i pomoc. Mam nadzieję, że w każdym kraju Unii Europejskiej, jak równie z na całym świecie prawa dziecka będą przestrzegane.


Ooo, zostałam mamą!!!
W naszym projekcie wykorzystaliśmy symulatory w postaci lalek– wiernych kopii trzymiesięcznych dzieci, które dzięki specjalnemu oprogramowaniu prezentują potrzeby i zachowania niemowlaków. Kuba i Zuzia, bo tak nazwały je dziewczęta są niezwykle realistycznymi fantomami ze wszystkimi możliwymi zrachowaniami typowymi dla niemowlaków i programami, które nie wymagają nadzoru instruktora. Dziewczęta autentycznie karmiły, kołysały i trzymały dzieci „do odbicia" oraz zmieniały im pieluszki. A one płakały, oddychały, kaszlały i gaworzyły jak prawdziwe.Dziewczęta miały możliwość sprawdzić się w nowej dla nich roli społecznej– bycia matką, Dzięki temu uświadamiały sobie, jak wielkim wysiłkiem jest opieka nad dzieckiem. Pozwoliło to im zauważyć, że pojawienie się nowego człowieka zmienia styl życia nie tylko jej samej, ale też całej rodziny.Pozytywnym aspektem wprowadzenia fantomów Kubusia i Zuzi do naszego projektu jest fakt, że każda z dziewcząt mogła poznać lepiej siebie poprzez przeżywanie emocji, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych, które pojawiają się w czasie przebywania z „dzieckiem”.W projekcie wykorzystałyśmy też symulatory ciąży, w postaci specjalnych pasów imitujących brzuch ciężarnej kobiety. Symulator ciąży to wynalazek, który pozwala osobom, niebędącym nigdy w ciąży poczuć się, jak kobieta spodziewająca się dziecka. Dzięki urządzeniu mogłyśmy uświadomić sobie, jak z rosnącym brzuchem czują się przyszłe mamy. Dziecko w brzuchu było symulowane za pomocą ciepłej wody, a umieszczone w sprzęcie baloniki udawały kopnięcia. Dziwne wrażenie…W takcie projektu przeprowadzałyśmy wywiady z dziewczętami, które 
zdecydowały się uczestniczyć w zajęciach z symulatorami niemowlaków. Jak same przyznały, dla większości z nich były to nowe doświadczenia, okazja do wysunięcia wniosków związanych z macierzyństwem i podejmowaniem istotnych decyzji życiowych. W związku z tym, poniżej przedstawiamy wypowiedzi dziewcząt na temat ich doświadczeń związanych z opieką nad Kubusiem i Zuzią- naszymi projektowymi niemowlakami.„Nie wiedziałam, że bycie matką to takie trudne, trzeba mieć dużo cierpliwości w sobie i miłości. Czasem trzeba zrezygnować z własnych przyjemności. Myślę, że decyzję o macierzyństwie stanowczo przełożę na później” – mówi Lera. „Wiem, że nie jestem teraz na tyle gotowa i odpowiedzialna, aby zostać rodzicem”- stwierdza Jurate. „Przyznam, że wcześniej nie wiedziałam, jak to jest opiekować się tak maleńkim dzieckiem. Nie wiedziałem, że bycie matką jest takie trudne”- wypowiada się Greta.„Posiadanie dziecka wiąże się z dużą odpowiedzialnością, wówczas trzeba pogodzić pracę i obowiązki” – mówi Ernesta. „Jestem jeszcze młoda, chcę się bawić i czerpać przyjemności z życia. Dziecko oznacza kres zabawy. Jeszcze nie nadszedł odpowiedni czas na zostanie matką. Dziecku trzeba się poświecić, okazać mu troskę, zapewnić mu bezpieczeństwo. Trzeba byłoby się całkowicie ustatkować. A ja na to nie jestem jeszcze gotowa”- stwierdza Daria. „Posiadanie dziecka nie jest niczym łatwym i nie jest to zabawa”- odparła Vitalija.


„Mama w mieście”- kontra przeszkody miejskie
Podjazd, który kończy się w połowie schodów, znaczek zabraniający wchodzenia do sklepu z wózkiem, brak miejsc do przewinięcia czy nakarmienia dziecka - czy przestrzeń publiczna w Polsce i na Litwie dla osób z małymi dziećmi jest przyjazna? Na te pytania próbowałyśmy odpowiedzieć podczas jednych z zajęć naszego projektu.Aby wczuć się w rolę rodziców, którzy nieustannie muszą pokonywać bariery architektoniczne w miejscach swojego zamieszkania zorganizowałyśmy konkurs pod hasłem „Mama w mieście- przeszkody miejskie”. Wykorzystałyśmy do tego plac zabaw, który naszym zdaniem w doskonały sposób odzwierciedlał niejedną przestrzeń miejską.Po przebyciu zaplanowanej przez nas trasy doszłyśmy do wniosku, że rodzice bariery już na etapie poruszania się dzieckiem. Naszym zdaniem pokonywanie z wózkiem wysokich schodów, nieprzystosowane podjazdy to największy problem. Wspólnie stwierdziłyśmy, że zarówno w Polsce, jak i na Litwie wciąż nie myśli się o matkach z dziećmi projektując budynki, chodniki czy ulice.Oprócz tego zwróciłyśmy uwagę na fakt, iż otoczenie nieprzychylnie patrzy na rodziców z dziećmi w przestrzeni publicznej, zwłaszcza w takich miejscach jak muzeum, teatr, czy też różnego rodzaju urzędy. Z tych miejsc bardzo często wyprasza się rodziców, zwłaszcza z małymi dziećmi lub zwraca im uwagę na niestosowność przyprowadzania tam dzieci.

Wizyta przedstawicieli Zarządu Powiatu Monieckiego
W trakcie trwania projektu odwiedzili nas przedstawiciele Zarządu Powiatu Monieckiego. Specjalnie dla nich przygotowałyśmy wystawę naszych prac, które udało nam się zrobić podczas wymiany. Wszystkim się podobały nasze lalki, pluszaki oraz zabawki typu „slow toys”. Goście uważnie czytali hasła na stworzonych przez nas transparentach, analizowali plakaty, czy teksty na T-shirtach, w trakcie których robienia byłyśmy. Ważne dla nas było, aby dobrze wypaść w oczach gości, chociażby ze względu na fakt, iż nasza placówka podlega pod Starostwo Powiatowe w Mońkach.

Spotkanie z dziennikarką Radia Białystok
Naszym sukcesem było zainteresowanie, jakie budził nasz projekt wśród mediów. Efektem tego było nakręcenie audycji radiowej z przebiegu naszego projektu przez jedną z dziennikarek Radia Białystok. Dzięki temu najbliższa okolica, mogła usłyszeć o rezultatach naszej polsko-litewskiej współpracy.

„Dzieciństwo na miarę marzeń”- podsumowanie projektu
Nadszedł przedostatni dzień projektu. Od samego rana miałyśmy mnóstwo pracy, głównie przy organizacji imprezy podsumowującej projekt, na którą zaprosiłyśmy społeczność lokalną Goniądza i okolic. Postanowiłyśmy, że doskonałym miejscem na podsumowanie naszego projektu będzie aula naszej placówki.Podczas imprezy przedstawiłyśmy rezultaty naszych działań, czyli wszystko to, co udało nam się osiągnąć w ciągu siedmiu dni trwania projektu. Dodatkowo nasze dziewczęta z Ośrodka przedstawiły zgromadzonym skecz kabaretowy pod tytułem „Czerwony Kapturek”. Wszystkim się bardzo spodobał. Gdy emocje już ugasły, korzystając z okazji, oprowadziłyśmy dziewczęta z Litwy po naszej placówce. Pokazując, co nie co opowiadałyśmy o sobie, naszych ulubionych zajęciach, miejscach, ośrodkowych przygodach. Już teraz wydawało się, że wiemy o sobie niemal wszystko…

Tworzymy własną markę!Nasze własne T-shirty
W celu upowszechniania rezultatów naszego projektu postanowiłyśmy stworzyć własne T-shirty. Z wielkim entuzjazmem podeszłyśmy do wykonywania zadania. Ogólnie temat był dowolny. Każda z nas mogła zamieścić na koszulce dowolne napisy czy też rysunki. Jednak musiały one nawiązywać do naszego projektu, a mianowicie, tego wszystkiego, co udało nam się osiągnąć w ciągu tych ostatnich siedmiu dni. Każda koszulka była inna i niepowtarzalna, bowiem każda z dziewcząt indywidualnie podeszła do sukcesów naszego projektu, zmagań oraz efektów swojej pracy. Znalazły się na nich hasła o tolerancji, akceptacji, współpracy polsko-litewskiej. Na niektórych widniały slogany dotyczące poszanowania praw dziecka, czy też zabawne rysunki nawiązujące do idei szczęśliwego dzieciństwa.Na sam koniec nawzajem zebrałyśmy na naszych T-shirtach nasze podpisy. W ten sposób wykonane T-shirty będą nam przypominać o tej wspaniałej dla nas przygodzie. Nosząc je będziemy promować naszą polsko-litewską współpracę w naszych lokalnych środowiskach.

Łamiemy stereotypy…
W trakcie projektu zmierzyłyśmy się z funkcjonującymi w społeczeństwie stereotypami Litwinów i Polaków. Podczas zajęć międzykulturowych pod hasłem „Czarownica, Wiedźma, Baba Jaga, czy Cruella de Mon? Straszliwie o Polakach i Litwinach” stworzyłyśmy plakaty, dzięki którym w sposób obrazowy zaprezentowałyśmy efekty naszej pracy. Była to wspaniała okazja do podjęcia rozmów na temat- jacy naprawdę jesteśmy? Wspólnie przeanalizowałyśmy różne aspekty związane z istniejącymi pomiędzy ludźmi uprzedzeniami. I co z tego, że któraś z dziewczyn z Litwy stwierdziła, że Polacy nie stronią od alkoholu. Nie wszyscy przecież tak robią. Natomiast my poruszyłyśmy temat litewskich kierowców i krążących na ich temat stereotypów. Przecież Litwin, czy Litwinka kierująca pojazdem w naszym kraju nie zawsze jest piratem drogowym. Wspólnie uznałyśmy, że pomimo istniejących różnic pomiędzy nami, jest także wiele rzeczy, które nas łączy. Oprócz tego uznałyśmy, że nie warto jest ulegać stereotypom- każdy człowiek jest równy i zasługuje na szacunek. W myśl tego stworzyłyśmy własną historię pod tytułem „Shrek, czyli opowieść o tym jak pozory mogą mylić”.

Ewaluacja naszego projektu

Na samym początku, w celu poznania naszych preferencji i oczekiwań względem projektu zastosowałyśmy metodę ewaluacji „Owocowe drzewo”. Naszym zadaniem było wypisanie na wyciętych z brystolu owocach swoich nadziei związanych z uczestnictwem w projekcie. Jak się okazało mamy wspólny cel: chciałyśmy zawrzeć nowe przyjaźnie, poznać nową kulturę, przełamać barierę językową, nieco odpocząć od realiów naszych placówek, przeżyć przygodę, spędzić miło czas i po prostu dobrze się bawić…W celu oceny wyników i skuteczności podejmowanych działań, a tym samym możliwości wdrożenia ewentualnych zmian na rzecz poprawy jakości zaplanowanych przedsięwzięć oraz podniesienia poziomu naszej satysfakcji i zadowolenia przeprowadzałyśmy ewaluację codzienną. Na potrzeby naszego projektu zastosowałyśmy nieco zmodyfikowaną metodę „Wyspy nastrojów”. W ujęciu naszego projektu nazwałyśmy ją „Krainą pięciu bajkowych wysp”. Każda z wysp służyła nam do oceny odrębnego zagadnienia. Naszym zadaniem było umieszczenie ludzików o różnym nastroju na każdej z wysp (czyli w każdej kategorii pytań). Aby zobrazować idee projektu- każda z wysp została przypisana innej postaci z bajki. Łasuch „zakwaterowany” został na wyspie pełnej jedzenia, Struś Pędziwiatr na wyspie aktywności, Kubuś Puchatek z Prosiaczkiem zachęcali do oceny atmosfery w grupie. Z kolei Krasnoludek Mędrek mieszkał na wyspie, na której dokonywałyśmy ogólnego podsumowania dnia.Jako metodę ewaluacji codziennej wykorzystałyśmy również „Kufer pełen tajemnic”, do którego każda z nas mogła wrzucać swoje przemyślenia, refleksje, uwagi związane z minionym dniem, jak również rekomendacje dotyczące przyszłych zajęć.

Nieubłagalnie zbliżał się koniec projektu. Chcąc zebrać przydatne wnioski i wskazówki do realizacji podobnych działań postanowiłam wykorzystać metodę „List do koordynatora projektu”. Dziewczęta w listach dziękowały za możliwość uczestnictwa w projekcie, za opiekę nad nimi, sugerowały aby w przyszłości było jeszcze więcej gier i zabaw integracyjnych, międzykulturowych. Padły też liczne sugestie, co do czasu trwania wymiany. Dla większości z nich spotkanie to było stanowczo za krótkie…
My również dokonałyśmy swojej ewaluacji końcowej projektu. Wykorzystałyśmy w tym celu metodę o nazwie „Kłębek- połączyła nas nić…”. Kłębek został przez nas użyty, jako symbol nawiązania przyjaźni. Każda z nas, podając sobie nić mówiła o swoich odczuciach, spełnionych lub niezrealizowanych oczekiwaniach związanych ze swoim uczestnictwem w projekcie. Wspólnie uznałyśmy, że był on udanym przedsięwzięciem, bowiem pomiędzy nami wyczuwalna była pewna więź… Czyżby była to przyjaźń? Chociaż od projektu minęło już kilka dobrych dni w dalszym ciągu z dumą nosimy na nadgarstku skręcone nitki. Co one znaczą? My tylko wiemy…

Program projektu był napięty, co sprawiało, że czas leciał nieubłagalnie szybko. Nawet nie wiadomo kiedy, minęły tych siedem cudownych chwil w naszym życiu. Nie podobało się nam to, ale nadszedł czas rozstania. Nikt z nas nie lubi takich chwil, gdy trzeba się żegnać z ważną dla nas osobą. Ale tego nie mogłyśmy uniknąć. Łzy płynęły nam po policzkach…Dokonałyśmy wiele ocen i podsumowań podejmowanych przez nas działań. Wyciągałyśmy z nich różne wnioski. Jednak najbardziej wiarygodną i prawdziwą jest ocena zdjęć i filmów robionych na chwilę przed odjazdem dziewczyn z Litwy. Rozstanie było naprawdę trudne… Do zobaczenia na Facebboku!!!



Katarzyna Zielińska- koordynator projektu
 
 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego